Szwedzka Zima 2020
Pomimo obaw przed chorobą morską czy też przed zatonięciem promu 25– osobowa reprezentacja Alaski wybrała się w poszukiwaniu śniegu i mrozu na „Zimowe Szlaki Szwecji”.
Wyprawa dla większości rozpoczęła się w niedzielne popołudnie konsumpcją rybki w barze Laguna Smaków na Gdyńskim Molo Południowym. Następnie zbiórka na Bałtyckim Terminalu Kontenerowym i tu miła niespodzianka, każdy otrzymał specjalnie na ten wyjazd przygotowane okolicznościowe przypinki klubowe, które wraz z kartami pokładowymi rozdała Alaska Travel – Beata.
Prom wypłynął z portu w Gdyni o godz. 21 i rozpoczęły się przewidziane na ten wieczór atrakcje, czyli przywitanie przez Gdyńskie Morsy, które wraz z przewoźnikiem Stena Line współorganizowały zlot, prezentacja wszystkich klubów i wreszcie podział na autokary. Alaska została połączona z Morsami z Ciechocinka. Później dyskoteka i międzyklubowa integracja, która trwała do późnej nocy.
Poniedziałkowy poranek rozpoczął się od przypłynięcia do Karlskrony i małego opóźnienia. Skrupulatni, jak na potomków Wikingów przestało, Szwedzi wyjątkowo dokładnie badali wszystkich kierowców zjeżdżających z promu pod kątem zawartości we krwi różnych wyskokowych substancji, co jak najbardziej się chwali, przecież bezpieczeństwo to podstawa. Kontrola ta spowodowała jednak, iż przewidziany na 4 – 5 km spacer po wyspie Sternö został skrócony do 2,5 km, ale i tak można było nacieszyć oczy pięknymi widokami ze skalistego, szkierowego wybrzeża.
Wybiło południe i przyszedł czas na główną atrakcję wyprawy czyli kąpiel w Bałtyku. Przy temperaturze wody 5°C i silnym, przenikliwym wietrze ok. 300 osobowa grupa morsów z całej Polski zanurzyła się w morzu. Pomimo dodatniej temperatury kąpiel dostarczyła wiele radości, cieplejsze od powietrza fale przyjemnie spływały po pluskających się ludziach, nie zabrakło śpiewów, okrzyków klubowych, wspólnych zdjęć, a wszystko uwiecznił latający nad głowami dron.
Z kąpieliska, rozgrzani atmosferą i gorącymi napojami, uczestnicy udali się na zwiedzanie regionu Karlshamn. Można było zobaczyć kamień runiczny z VIII wieku, zabytkowe cmentarzysko z epoki Wikingów oraz współczesny cmentarz.
Następnie przejazd do Ronneby, gdzie specjalnie dla Morsów z Ciechocinka, odbył się spacer po parku zdrojowym, w którym dużym zainteresowaniem cieszyła się leśna toaleta, oraz niespotykanych rozmiarów rododendrony. Potem zwiedzanie średniowiecznego kościoła
i przechadzka wąskimi uliczkami miasteczka.
Później powrót do Karlskrony i zakupy w centrum handlowym. Najszybciej z półek znikały czekolady o przeróżnych dziwnych smakach, jak np. mleczna z kawałkami toffee i soli morskiej, czy dżem
z maliny moroszki, występującej właściwie tylko w Skandynawii i dlatego też nazywaną maliną nordycką. Najodważniejsi zdecydowali się na zakup prawdziwego kiszonego śledzia, którego świeżo otwarta puszka ma podobno jeden z najbardziej wstrętnych zapachów na świecie. Oczywiście nie należy otwierać tego specjału w pomieszczeniach, ale latem w ogrodzie można spróbować.
Czas podczas wycieczki umilała przewodniczka Agnieszka, która niezwykle ciekawie opowiadała o historii i tradycji Szwedów, a także ich życiu codziennym i często niezrozumianych dla obcokrajowców przyzwyczajeniach. Można powiedzieć, iż była to odpowiednia osoba
na właściwym miejscu, dla której praca jest również pasją. Bardzo pomocna okazała się również podczas zakupów tłumacząc cierpliwie czym są dane produkty i co można z nimi zrobić.
Trzeba jeszcze dodać, że za bezpieczny i bardzo sprawny przejazd autokaru dość wąskimi drogami odpowiadał kierowca Wiesiek, który w towarzystwie morsów czuł się jak ryba w wodzie, a za odpowiednią kwotę nie wykluczał zimowej kąpieli w przyszłości.
Później powrót na prom, obiadokolacja i spotkanie podsumowujące wyjazd, prezentacja zdjęć i nakręconego filmu, które dostępne będą na stronie internetowej: facebook/skandynawia dla aktywnych, następnie podziękowania dla organizatorów i poszczególnych klubów.
Wreszcie przyszedł czas na kolejną nieprzespaną noc, tym razem z dodatkowymi atrakcjami zapewnionymi przez pogodę. Zdecydowanie silniejszy niż dzień wcześniej wiatr wywoływał charakterystyczne kołysanie promu. Niestety potwierdziły się obawy niektórych osób i musieli oni spędzić wieczór w swoich kajutach, minimalizując objawy choroby morskiej. Zdecydowanie większa grupa bawiła się jednak znakomicie, czy to na spacerze po zewnętrznych pokładach czy to na dyskotece. Taniec podczas bujania promu daje niesamowite wrażenie, kto próbował ten wie.
We wtorek rano bez żadnych komplikacji prom przybił do portu w Gdyni. Potem już tylko pożegnania i do następnego razu.
Na koniec podziękowania. Przede wszystkim dla Travelki Beaty, która po raz kolejny ogarnęła wspaniałą wyprawę, ale również dla wszystkich Alaskowiczów i pozostałych klubów za stworzenie niezapomnianej atmosfery, świetną zabawę i dużo uśmiechu. Zimy nie było, ale też było obłędnie.
No i jeszcze rada na przyszłość. Zawsze warto mieć przy sobie coś do smarowania na stłuczenia i obrzęki. Przy wejściu do budynku terminala zdarzył się mały wypadek zakończony zbitym kolanem. Kontuzja, może niezbyt poważna, ale skutecznie uniemożliwiająca czynny udział w atrakcjach rejsu. Na promie nie było stosownego środka, a pomoc medyczna zlotu miała jeszcze wolne. Sytuację uratowała Sprzedawczyni z promowego sklepu, która zaproponowała zastosowanie zwykłego octu, niekoniecznie do picia.
Oddelegowany Reporter – Magda Z.